czwartek, 31 października 2013

"Dzień 2 - Zwiedzanie ( Kneset, Wzgórze Oliwne, Ogród Getsemani, Syjon, Grób Króla Dawida, Wieczernik, Bazylika Grobu Świętego, Stare Miasto )" Wspomnienia z Izraela


Tym razem nie spóźniliśmy się na planowaną rano wycieczkę ani na śniadanie.
Jedzonko było bardzo dobre. Na śniadaniu można było zobaczyć wszystko to co widzimy w Europie na kolacje: Sałatki, feta, ryby wędzone, śledzie, nabiał w każdej postaci.

Około 8 rano wyjechaliśmy autokarem zwiedzić kilka miejsc w Jerozolimie. Konrad - nasz przewodnik zabrał nas w pobliże Knesetu czyli parlamentu izraelskiego. Po prawej stronie widać strażnice i główne wejście do izraelskiego parlamentu chronionego przez żołnierzy.





W Izraelu środa 16 września rozpoczynała 7dniowe święto namiotów - Sukkot. W wielu miejscach na balkonach przy domach ludzie mieli już postawione prowizoryczne szałasy by w nich świętować te bardzo rodzinne święta. Tego dnia ruch w mieście jakby zamarł. Nie było widać za dużo jeżdżących pojazdów na ulicach ani przechodniów.

Wjeżdżając autokarem na Wzgórze Oliwne mogliśmy oglądać wspaniałe górzyste geograficzne położenie Jerozolimy.









Stare Miasto i wzgórze Ofel oddziela Dolina Cedronu. Jest równoległa do Wzgórza Świątynnego. Na jego stokach od strony wschodniej znajdują się arabskie osiedla Al Azarija ( Betania ) oraz Betfage.
U podnóża góry od strony zachodniej rozciąga się ogród Getsemani.
 
Na szczycie Góry Oliwnej i na jej stokach znajdują się dzisiaj następujące sanktuaria chrześcijańskie: kaplica Wniebowstąpienia (w rękach muzułmanów ), grota św. Pelagii, grecki kościół Viri Galilei, francuski karmel Ojcze nasz, klasztor benedyktynek, kościół Dominus flevit, rosyjska cerkiew św. Marii Magdaleny, skała św. Tomasza, Ogród Oliwny i bazylika w Getsemani.

Podobno według informacji podanej od Kordiana przewodnika złote kopuły w rosyjskiej cerkwi św. Marii Magdaleny ufundował prezydent Putin.


Widok na panoramę miasta jest niezwykły.


Po lewej w dole dolina Gehenny. Gehenna w czasach starożytnych wyznaczała granice miasta Jerozolimy. Znajdowała się za bramą miasta zwaną Hersit - Bramą Gnojną, była pierwotnie wysypiskiem śmieci, miejscem kremacji zwłok przestępców oraz tych, którym odmówiono z różnych względów normalnego pogrzebu. W Dolinie Hinnom utrzymywano stale palące się ognie, na jej środku znajdowało się wzniesienie zwane Tofet, na którym żydowski król Achaz złożył niegdyś bogu Molochowi w ofierze własnego syna. Od tego momentu w judaizmie Dolina Hinnom jest symbolem bałwochwalstwa , kultu fałszywego boga, hańby oraz niegodziwości. Ołtarz ofiarny w Dolinie Hinnom zniszczył król judzki Jozjasz, aby powstrzymać składanie ofiar Molochowi. 

Słowo "gehenna" pojawia się w Nowym Testamencie 12 razy z tego 11 razy w wypowiedziach Jezusa. Jest ono zwykle tłumaczone jako piekło. W czasach Jezusa stanowiła symboliczne miejsce.


Powyżej na zdjęciu znajduje się wzgórze Ofelu, na którym to powstawała kolebka cywilizacji Izraela. To miejsce to starotestamentowy Syjon. 



Na samym środku znajduję się: "Doom of the Rock" czyli Kopuła na skale. Jest to ogromny islamski meczet, który jest czymś w rodzaju osłony dla świętej skały. Jest jednym z trzech najważniejszych po Mekce i Medynie miejscem dla Muzułmanów. Kopuła przykrywa litą skałę, na które według Biblii - Abraham chciał złożyć w ofierze Bogu swego syna Izaaka. Według Korany zaś miał złożyć swego pierworodnego syna Izmaela, od którego pochodzą Arabowie. Z tej samej skały wedle wierzeń muzułmanów Mahomet miał doznać wniebowstąpienia w czasie swego objawienia.

Na tym miejscu Król Salomon zbudował pierwszą świątynie na polecenie samego Stwórcy.
Miejsce to ma niezwykłe znaczenie dla Żydów, Muzułmanów i Chrześcijan.
Niestety nie było mi dane wejść na obszar Kopuły na skale przez cały pobyt w Izraelu. Miejsce to jest bardzo chronione i do samej kopuły można wejść o określonej porze. Raz byłem blisko ale niestety przyszedłem przed samym zamknięciem dla zwiedzających.




Po prawej stronie znajduję się: Golden Gate - Złota brama. W dziejach apostolskich nazwana jest ta brama piękną. Jest to miejsce bardzo prorocze. Według biblii i słów proroka Ezechiela 44, 1-3:

"Potem zaprowadził mnie do zewnętrznej bramy przybytku, która skierowana jest na wschód; była jednakże zamknięta. I rzekł do mnie Pan: "Ta brama ma być zamknięta. Nie powinno się jej otwierać i nikt nie powinien przez nią wchodzić, albowiem Pan, Bóg Izraela, wszedł przez nią. Dlatego winna ona być zamknięta. Jedynie władca może w niej zasiadać do uczty przed obliczem Pana. Wchodzić jednak winien przez przedsionek przy bramie i tą samą drogą znowu wychodzić".

Brama ta została zamurowana na rozkaz władców osmańskich w 1530 roku ponieważ przyszedł przez nią Bóg, a w przyszłości "jedynie władca może w niej zasiadać". Zamurowanie bramy przez Muzułmanów prawdopodobnie miało zapobiec powtórnemu przyjściu mesjasza w co mocno wierzą i czego oczekują Żydzi. Mniej więcej od VII wieku datuje się muzułmańska tradycja chowania w jej pobliżu zmarłych. Wyznawcy Islamu, powołując się na surę koraniczną wierzą, iż to właśnie tutaj będzie sąd Allaha nad światem.

Przez tę bramę wjechał do Jerozolimy Jezus Chrystus tuż przed swoją męką - chrześcijanie obchodzą pamiątkę tego wjazdu w niedzielę palmową każdego roku


To miejsce będę miał okazje obejrzeć dokładnie w kolejnych dniach mojego zwiedzania miasta. 


Tu powyżej nasza ekipa z Dublina z irlandzką flagą: Darek, Ula, Jola, Ania i ja. Po napatrzeniu się na te przepiękne widoki ruszyliśmy w dół w celu zwiedzania ogrodu Getsemani i 2 kościołów.
Po drodze minęliśmy ogromny cmentarz żydowski. Jak się dowiedzieliśmy od Kordiana, naszego przewodnika, że cena pochówku w tym miejsce waha się od 1-2 milionów dolarów amerykańskich. 

Miejsce jest bardzo ważne ze względu na znaczenie i oczekiwanie sądu ostatecznego w tym miejscu przez Żydów, Chrześcijan i Muzułmanów.


Wzgórze Oliwne, było niegdyś porośnięte drzewami oliwnymi, gdzie kupcy, awanturnicy życiowi, Jezus i jego uczniowie mogli się ukryć i odpocząć przed wejściem do miasta. Dziś to miejsce jest pełne nagrobków. 

Dotarliśmy do bizantyjskiego klasztoru.   

  
Dominus flevit (łac. Pan zapłakał) Kościół został zbudowany w miejscu, gdzie według Ewangelii Św. Łukasza Jezus Chrystus zapłakał i przepowiedział upadek Jerozolimy (Łk 19, 41-44). 

"Kiedy był już blisko i zobaczył miasto, zaczął płakać nad nim. Powiedział wtedy: "O, gdybyś tak ty poznało w tym dniu, co służy pokojowi. Niestety zakryte jest dla twoich oczu. Przyjdą na ciebie dni; twoi wrogowie staną przy tobie obozem, otoczą cię i zaatakują ze wszystkich stron; zniszczą doszczętnie ciebie i twoje dzieci w tobie; nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu, bo nie poznałeś czasu nawiedzenia swojego". 

 
Pierwsza świątynia powstała w czasach bizantyjskich. Obecna budowla została wzniesiona przez franciszkanów.

Poniżej pozostałości nekropolii żydowskiej i chrześcijańskiej w piwnicach świątyni.





Dalej minęliśmy groby na wzgórzu oliwnym zmierzając w dół do miejsca zdradzenia Jezusa przez Judasza i zbudowanej w tym miejscu bazyliki.




Ogród Getsemani jest zachowany na kilkudziesięciu metrach kwadratowych. Szkoda. Rośnie na nim tylko może kilkanaście drzew oliwnych. Obok znajduję się okazała Bazylika Najświętszej Marii Panny z Grotą Pojmania Jezusa w środku. Miałem okazję posłuchać krótko mszy w języku polskim poświęconej pamięci tego miejsca.




 Ciekawostka: shamrock po prawej czyli koniczyna - symbol Irlandii. Po lewej stronie nawy głównej znajdowała się ufundowana przez Irlandczyków mozaika przedstawiająca zdradę Jezusa. Po prawej natomiast mozaika ufundowana, wykonana przez polskich żołnierzy z lat czterdziestych zeszłego wieku.


Zmierzyliśmy na górę Syjon.


Dla mnie szczególnym miejscem był grób Króla Dawida, który jest jednym z moich ulubionych postaci w starym testamencie.





Tu miała miejsce ciekawa sytuacja. Jeden z lokalnych Izraelitów, który opiekował się tym miejscem otworzył torę i błogosławił turystów. Położył na moją głowę rękę, gdy go o to poprosiłem. Kazał mi położyć rękę na wybrany fragment tory i chwilę się pomodlił. Jak później mi powiedział był to psalm albo 72 albo 93 niestety nie zapamiętałem, który dokładnie, ale sam fakt błogosławienia mnie wzruszył. Na temat tego co doświadczałem i mogłem oglądać odnośnie rozumienia i używania błogosławienia przez Izraelitów napiszę później.

Oglądaliśmy też tzw. Wieczernik, gdzie uczniowie razem z Jezusem uczestniczyli tu we ostatniej wspólnej wieczerzy. Oczywiście miejsce to było co najmniej kilkukrotnie remontowane, może nawet przebudowane. Widać to po raczej renesansowej architekturze w środku.


Obejrzeliśmy jeszcze między innymi bazylikę Grobu Świętego. Do miejsca, gdzie Chrystus skonał na krzyżu, został złożony do grobu i zmartwychwstał od 1700 lat pielgrzymują chrześcijanie z całego świata. Ciekawe jest to, że opiekę nad tą bazyliką sprawuje sześć kościołów: katolicki, grecko-prawosławny, ormiański, syryjsko-jakobicki, etiopski i koptyjski. Ponieważ ich przedstawiciele wciąż się wspierali, która część do którego należy, sułtan Saladyn klucze do świątyni powierzył muzułmańskiej rodzinie - jej potomkowie do dziś sprawują nad nim piecze.

Poniżej zdjęcie kamienia namaszczenia i pielgrzymów. To miejsce skłoniło mnie do przemyśleń i refleksji.
Smutne jak wielu chrześcijan musi dotknąć, pocałować takie miejsca. Przecież Jezus Chrystus żyje i jest w naszych sercach przez Ducha Świętego. Ludzie przepychali się by dotknąć, pocałować, położyć się na tym kamieniu tak jakby sam kamień dawał życie i moc.


Zmierzając przez bramę Bramę Syjon: Zion Gate, ruszyliśmy pieszo w kierunku dzielnicy żydowskiej.


Dotarliśmy do serca dzielnicy żydowskiej. Poniżej pozostałości po zbudowanej przez Rzymian drogi z lat 40-70 po Chrystusie.
Można też zwrócić uwagę o ile metrów miasto przez zniszczenia i ponowną odbudowę podniosło się do góry.


Poniżej widać zmieniający się poziom starożytnej i współczesnej Jerozolimy.


Po niżej na dachu budynku można zauważyć zbudowany prowizoryczny szałas - Sukka.


Udaliśmy się pod Ścianę Płaczu zwanej - Western Wall - Mur Zachodni. Był to pierwszy raz kiedy mogłem zobaczyć to bardzo szczególne miejsce za dnia. Ściana płaczu jak nazywają ją Polacy jest podzielona na dwie części.
Za naszymi plecami po prawej jest miejsce wyznaczone do modlitwy dla kobiet a po drugiej stronie osobno miejsce wyznaczone dla mężczyzn. Panuje to atmosfera uniesienia i modlitwy. Przed modlitwą mężczyźni obmywają w rytualny sposób ręce. Z nałożonymi na głowę jarmułkami - kipami zmierzają pod ścianę by modlić się do Jahwe.

Ściana Płaczu jest podzielona na 48-metrową część dla mężczyzn i 12-metrową dla kobiet. Ponadto kobietom nie wolno na głos odmawiać modlitw, śpiewać, czytać Torę oraz zakładać rytualnego szalu modlitewnego.
Żydzi wierzą i traktują to miejsce jak świątynie pomimo, iż jest to tylko jeden zachodni fragment ściany. Jest to fragment ściany drugiej świątyni Jerozolimskiej rozbudowanej przez Króla Heroda (ok 10-20 p.n.e ) i zburzonej przez armię rzymską  po zdobyciu Jerozolimy w 70 roku po Chrystusie. To jest ten smutny okres w historii Izraela, który zapoczątkował diasporę - przepędzenie, prześladowanie Izraelitów przez Rzymian i ich rozproszenie po całym święcie. W tym to okresie zdobyta została Masada.


Spacer z żydowskiej dzielnicy do dzielnicy arabskiej.



Przeszliśmy też ulicą i częścią drogi krzyżowej, która podobno przemierzał Pan Jezus przed ukrzyżowaniem - Via Dolorosa


Poniżej dom austriacki, niegdyś hospicjum. Z dachu tego miejsca można podziwiać panoramę starego miasta. Było mi dane razem z Darkiem spoglądać w dół z tego miejsca pewnego popołudnia. 


 Na mapie poniżej zrobionej w chrześcijańskiej dzielnicy widać geograficzny podział miasta.


Pożegnaliśmy się z Kordianem i jego żoną Gosia i mieliśmy wszyscy czas wolny. Kordian też obiecał, że będzie w kontakcie ze mną odnośnie mojego zgubionego dzień wcześniej klucza do samochodu.

Po wyładowaniu baterii około godziny 15:00 postanowiliśmy razem z Darkiem, Ulą i Jolą znaleźć leżące miejsce ( kawałek trawnika ) by odpocząć przed czkającą nas pierwszą otwierającą sesją o 18:00.


Za moimi plecami mury Jeruzalem a przed stopami jeden z budynków rządowych.
Po przejściu pieszo około 25 minut spotkaliśmy się razem z wszystkimi uczestnikami na 14-stym piętrze w jednym z najwyższych budynków w mieście - Clal Building.

Spotkałem kilka znajomych twarzy jeszcze z Polski. Jurek, Gosia Rycharscy i inni organizatorzy dzielili się z nami planem spotkań, cała idę wspólnego uwielbienia 24/7. Już przed wylotem dostaliśmy grafik przez mail. Byłem liderem 14 grupy, w której to razem ze mną w grupie była Ula, Jola, Ania i Darek. 

Na zdjęciu poniżej Dorota dzieli się idę wspólnego tańczenia na ulicy w Jeruzalem. Dorota też zachęcała każdego do wzięcia udziały w warsztatach tańców żydowskich. Jak się później okazało ostatniego dnia udało się wyjść razem przed bramę Jafy i uwielbiać Jezusa.


Po spotkaniu około 21:00 ruszyliśmy do hotelu.


Źródło niektórych informacji: Wikipedia.

czwartek, 24 października 2013

"Dzień 1 - Zwiedzanie (Masada, Jerycho, Morze Martwe, Pustynia Judzka)" Wspomnienia z Izraela



Obudziliśmy się wcześnie i rano i poszliśmy na śniadanie przed godziną 08:00. Okazało się, że większość rodaków była już w autokarze bo przesunięto godzinę wycieczki na 08:00. Szybki łyk kawy i już byliśmy w autokarze.
Moja ekscytacja, radość i szczęście wręcz mnie rozsadzała. W autokarze zobaczyłem i zamieniłem kilka zdań z osobami, które znam z rodzinnych stron z kościołów z Polski. Między innymi z Dawidem z Legnicy. Znamy się od wielu lat. Miło było się spotkać w tak ciekawym miejscu.
Usiedliśmy z tyłu autokaru z Darkiem. Aparaty w dłoń i zaczęliśmy fotografować cokolwiek nam wpadło w oko niczym "japońska wycieczka". Do autokaru dosiadł się do nas z tyłu arabski przewodnik - Qasem.
W dwóch autokarach, którymi jechaliśmy było trzech przewodników. Kordian i jego żona Gosia z Krakowa i Qasem.
 
Jechaliśmy w kierunku morza martwego do Masady. W czasie drogi widziałem oddzielone wysokim murem dzielnice izraelskie od palestyńskich. Było też widać wyraźnie, które dzielnicę są bogatsze. W czasie drogi zatrzymaliśmy się na prowizorycznej stacji benzynowej. Postanowiłem kupić sobie 1,5l butelkę wody w arabskim mini supermarkecie. Miły kasjer polecił mi również mała paczkę wafelków czekoladowych. Ceny nigdzie nie zauważyłem. Zauważyłem natomiast, że często później trzeba było uważać by nie dostać tzw. "Ceny za twarz". Czyli w przypadku wody i wafelków zapłaciłem 30 szekli = 30 zł czyli prawie 8 Euro.

Wielu z Palestyńczyków to koczowniczy naród żyjący z hodowli bydła i żyjący w prowizorycznych domach zrobionych ze zbitek blachy i desek. Palestyńczycy to w prostej linii potomkowie Filistynów czyli Kananejczyków. W Starym Testamencie relacje między Izraelitami i Filistynami zazwyczaj były przedstawione bardzo wrogo i tak jest do dziś.
Są strefy granicznej kontroli, gdzie oba te narody nie chcą się nawzajem w nich widzieć. Mają wręcz zabronione by poruszać się po danym terytorium. W niektórych miejscach widziałem jak izraelskie dzielnice ze względu na bezpieczeństwo swoich mieszkańców oddzielają się bardzo wysokim betonowym murem.
Potwierdzał to też nasz arabski przewodnik.




W czasie drogi na siedzeniu znalazłem okulary dałem je tej pani na wprost. Uśmiech i zaskoczenie uwolniło radość i pogaduchy. Beatka, która z Darkiem poznaliśmy miała niezwykle poczucie humoru. Zarażała innych swoich śmiechem. Dobrze trafiłem :) Oprócz tego poznałem przemiłe małżeństwo na M - Marzenka i Marek.


Dojechaliśmy do Morza Martwego.
Najniżej położone morze na świecie - 418 poniżej poziomu morza i ciągle się obniża, bo wysycha. Zasolenie przekracza nawet 30%. Podobno w tym morzu, nikt jeszcze nie utonął. Podobno nie ma w tym morzu ryb.


Nasz przewodnik - Qasem, zaczął z nami o tym rozmawiać. Zapytałem się go czy to prawda, że jest to Morze Martwe. Opowiedział mi i Darkowi, że można złapać tu duże ryby i powiedział nam historie: Jeden z arabskich przewodników powiedział amerykańskiemu turyście, że za 20 dolarów złapie dla niego dużą rybę w Morzu Martwym i mu ją pokaże. Amerykanin dał przewodnikowi ustalone 20 dolców. Arab po chwili zastanowienia powiedział Amerykanowi tak - "Ty jesteś tą dużą rybą,  którą właśnie złapałem". Arabski dowcip :)

Dotarliśmy do Masady. Widoki przepiękne, Słońce niemiłosiernie gorące.



Zdecydowaliśmy się po namowie polskiego przewodnika - Kordiana wjechać na szczyt góry - Masady kolejką górską. Pieszy szlak zajmuję w jedną stronę około 2 godzin. Dzięki Bogu za ten pomysł.



Po drugiej stronie Morza Martwego znajdowała się Jordania. Góry Moabskie - te same, które są wymieniane kilkukrotnie w Starym Testamencie. Stąd pochodzi Rut ( Ks.Rut ) - babcia króla Dawida.


Jak dotarliśmy na gorę po raz pierwszy wyciągnąłem z plecaka moją flagę. Reakcja Polaków zwłaszcza przewodnika - Kordiana, który jak się okazało jest konwertytą na Judaizm była zaskakująca.
Ludziska pożyczali flagę i robili sobie zdjęcie na jednym z najważniejszych miejsc historycznych dla Żydów.
Oczywiście ludzie z innych krajów mogli też widzieć skąd jesteśmy.


Kordian - zna historie Izraela i ma gadane jak mało kto. Razem z żoną Gosią prowadzą biuro turystyczne w Krakowie. Często podróżują do Izraela. Polubiłem tego gościa od razu.





Warto wspomnieć, że Masada to miejsce zapisane w pamięci Izraelitów jako miejsce oporu, odwagi i bohaterstwa Żydów w walce z silniejszym wrogiem. W tamtym historycznym kontekście Rzymem.
 Około 40 roku p.n.e Król Herod udoskonalił twierdze by bronić się przed ewentualnym wrogiem. 
W roku 73 n.e Masada była jednym z trzech miejsc oporu przeciwko Rzymianom. W oblężeniu twierdzy brało udział około 5 tysięcy Rzymian i 9 tysięcy niewolników. 

Dzięki nim usypano skarpę, po której rozpoczęto szturm fortecy przy pomocy wieży oblężniczej. Na czele broniących się Zelotów stał Eleazar ben Jair. Sytuację wewnątrz twierdzy w czasie oblężenia znamy z relacji Józefa Flawiusza, jednak trudno powiedzieć, na ile jego opis odpowiada prawdzie. Kiedy dostrzeżono bezcelowość dalszej obrony przystano na propozycję zbiorowego samobójstwa, wysuniętą przez ben Jaira. Każdy mężczyzna zabił żonę i dzieci, następnie wylosowano dziesięciu zelotów, którzy zabili pozostałych mężczyzn, z tych wybrano jednego, który zabił pozostałych i wreszcie popełnił samobójstwo. Pozostawiono nietknięte zapasy żywności, aby Rzymianie wiedzieli, że nie wzięli twierdzy głodem. Flawiusz podaje liczbę 960 obrońców, którzy odebrali sobie życie. Ocalały dwie kobiety z pięciorgiem dzieci, ukryte w kanale.


Powyżej na zdjęciu usypany taran. Na dolę spory pagórek, który został również usypany by w ukuciu budować machiny oblężnicze. Żołnierze armii izraelskiej składając przysięgę wypowiadają słowa "Masada nigdy więcej nie zostanie zdobyta". 

Po obejrzeniu dokładnie ruin fortyfikacji ruszyliśmy w stronę Jerycha - najstarszego miasta na świecie. Jerycho jest pod autonomią palatyńską stąd domyśliłem się, że jedzie z nami Arabski przewodnik.
Mój kompan Darek - miał już dość zwiedzania, przynajmniej w czasie drogi.


Po przejechaniu strefy militarnej i chronionej przez palestyńską straż graniczną ujrzeliśmy więzienie.



Celem wyprawy było zobaczenie Góry Kuszenia ( Na zdjęciu po lewej stronie ) na której to szatan kusił Jezusa jak ten pościł 40 dni i 40 nocy.

"Wtedy Jezus został przez Ducha wyprowadzony na pustkowie, by poddał się próbie ze strony diabła. Kiedy już pościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, odczuł głód. Kusiciel przystąpiwszy powiedział do Niego: Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, aby te kamienie stały się chlebem. On w odpowiedzi rzekł: Jest napisane: Nie samym chlebem żyć będzie człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Boga. Wziął Go wówczas diabeł do miasta świętego i postawił na szczycie świątyni. Powiedział Mu: Jeżeli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół. Jest przecież napisane: Swoim aniołom da co do Ciebie nakaz i na rękach nosić Cię będą, abyś nie uraził swojej nogi o kamień". Rzekł mu Jezus: Lecz jeszcze jest napisane: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga twojego. Z kolei wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę. Pokazał Mu wszystkie królestwa świata i ich przepych i powiedział Mu: Dam ci to wszystko, jeśli upadłszy pokłonisz się mi. Na to Jezus mu odpowiedział: Odejdź, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu twojemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu będziesz służył. Wtedy opuścił Go diabeł, a podeszli aniołowie i usługiwali Mu". ( Ew. Mk 4, 1-11). 

Spróbowałem też pierwszy raz wyciskanego soku ze świeżych granatów od lokalnych chłopaków, którzy dobrze rozmawiali po Polsku. Oczywiście celem ich było zagadanie do turystów i wciśnięcie szekli lub dolarów, w szczególności od dziewczyn: "Kochanie, ładna dziewczyna kup soczek".



Zjedliśmy pyszny obiadek - open bufet. Minęliśmy drzewo Sykomory, na które to prawdopodobnie wspiął się Zacheusz by zobaczyć Jezusa.

"Wstąpił do Jerycha i szedł przez nie. Znalazł się tam wtedy człowiek, nazywany Zacheuszem. Był on zwierzchnikiem poborców opłat, bardzo bogatym. Chciał on zobaczyć Jezusa, jaki On jest, lecz ponieważ był niedużego wzrostu, nie mógł z powodu tłumu. Pobiegł zatem do przodu, gdzie miał przechodzić, i wszedł na sykomorę, aby Go zobaczyć. Kiedy Jezus doszedł do tego miejsca, spojrzał w górę i odezwał się do niego: Zacheuszu, zejdź prędko stamtąd, bo dzisiaj w twoim domu powinienem się zatrzymać. Zszedł prędko i przyjął Go z radością. Kiedy to zobaczyli, wszyscy z niezadowoleniem powtarzali, że poszedł odpocząć u grzesznego człowieka. A Zacheusz stanął przed Panem i rzekł: Panie, oto połowę mojego majątku daję ubogim. A jeżeli kogoś w czymś ograbiłem, zwracam czterokrotnie. Na to Jezus mu rzekł: Dzisiaj zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Bo Syn Człowieczy przyszedł odszukać i ocalić to, co zginęło".
( Łk 19, 1-10).


Po przejechaniu nie szczególnie ciekawego miasta pojechaliśmy w drogę powrotną pokąpać się w Morzu Martwym.


Wszech otaczający język Rosyjski, skwar i ciepła słona gęsta zupa przypominająca wodę. To moje skojarzenia z Morzem Martwym. 


Po kilku godzinach. Ruszyliśmy w ostanie miejsce wyprawy - Pustynie Judzką.


W tym miejscu Jezus pościł 40 dni. Niezwykłe miejsce z niezwykłym klimatem. Jak dojechaliśmy była godzina około 18:00-19:00 a mimo to było bardzo gorąco. Moje przemyślenia. Mhy?! 
Jezus jak każdy człowiek, pomimo swojej boskiej natury mógł i prawdopodobnie szukał tu też cienia, kiedy słońce paliło. Może mógł też znaleźć tu wodę? Biblia mówi nam o tym, że Jezus po 40 dniach i nocach był głodny a nie spragniony wody. Na tej pustyni są w niektórych miejscach jaskinie, gdzie mógł też spać.



Na najdalej wysuniętym miejscu po mojej lewej stronie znajduję się Góra Kuszenia. Po głębokich przemyśleniach i po zarejestrowaniu w głowie niezapomnianych widoków ruszyliśmy w drogę powrotną do hotelu. 
Po pysznej kolacji razem z Darkiem, Ulą, Anią i Jolą wybraliśmy się do starego miasta na pieszo nie znając drogi. Widok był taki jak oczekiwałem. Ciepła wieczorna temperatura, gwar przechodniów i piękny klimat antycznej Jerozolimy odpłaciła mi ból moich stóp. Moje czerwone laczki nie nadawały się na długie spacery. Dojście do starego miasta z hotelu zajęła nam mniej więcej 45 minut.





To miejsce po wyżej zachwyciło mnie swoim urokiem. Jest to Cytadela Dawida. Tak naprawdę niewiele z Królem Dawidem miała wspólnego bo wybudowali ją Turkowie w XVI wieku.
Jak się później okazało było to częste miejsce mojego ulicznego grajkowania.

Po przejściu przez dzielnicę muzułmańską dotarliśmy do dzielnicy żydowskiej i chyba jednego z najsłynniejszych miejsc w Jeruzalem - Ściany Płaczu. Pomodliłem się z serca i zapisałem na karteczce moją prośbę do Boga. Karteczki są zbierane raz na 2 miesiące przez Rabinów i podobno gdzieś zakopywane.



Do pokoju hotelowego dotarliśmy bardzo późnym wieczorem. Nie czując już stóp złapaliśmy taksówkę. I tu nie miła przygoda. Taksówkarz umówił się ze mną na cenę 20 dolarów za przejazd. Po dojechaniu do hotelu zażądał 25 dolarów. Tłumacząc się tym, że źle obliczył. Daliśmy mu bardzo niechętnie 22 dolary i pojechał.
Razem z Darkiem poznaliśmy w naszym pokoju nowego współlokatora - Artura, który przyleciał z Niemiec, gdzie mieszka i pracuje. Dzięki Joli za korki do uszu mogłem nie słyszeć Dareczka :) Korki do uszy służyły mi bezcenne przez cały pobyt w hotelu. Co jeszcze się wydarzyło. Okazało się, że wypadł mi klucz do samochodu, który nosiłem w bocznej kieszeni w spodenkach. O kluczu do samochodu będę jeszcze pisał w ostatnim dniu podróży.

Źródło niektórych informacji: Wikipedia.